Tak wiec 29 czerwca o 19 wylądowaliśmy... A 19:30 juz mieliśmy rozmowę w sprawie kopanej studni Panowie stwierdzili, ze woda pojawi sie na około 20 metrach wiec umówiliśmy sie na wtorek na wiercenie... W poniedziałek od rana zaczęły sie rozmowy i rozliczenia. Zapłaciliśmy geodecie, dogadalismy sie z kierownikiem budowy i polecona przez niego ekipę budowlana na zrobienie fundamentów 5 tys za robociznę nie wiem czy to dużo czy mało...( ale to potem) tylko jedno sie potwierdza nie należy brać ekipy zaznajomionej z kierownikiem... Kierownik ufał im bez granic nic nie poprawczaka ani nie powierzył żyjemy tylko myślą... Ze wszystko wyszło jak należy.
Ale powrót do sprawozdania wykonaliśmy studnie we wtorek, prace trwały od 7 rano do 7 wieczór woda pojawiła sie na 17 metrze wiec ucieszyła nas ta wiadomość, ze jest mniej niż przewidzieli PAnowie zawsze to pare groszy w kieszeni... 17 razy 300 zł... Woda czysta- krystaliczną z próby domowej czyli po zagotowaniu nadal przezroczysta czyli nie ma zaduzo żelaza... Do analizy narazie nie oddajemy ponieważ na budowe taka woda wystarczy. Do kosztów studni trzeba doliczyć obudowę na studnie z betonowych kół, kawałek węża i zestaw hydroforowy razem z montażem 1150 zł. Mamy wodę jaka to była radość... Teraz śmiejemy, ze powinnismy podziękować owej sąsiadce bo dzieki niej wodę będziemy miec zadarmo do końca życia:))) hura!!!!
a teraz wracając do kolejnych prac... Gdy chłopcy budowali studnie my zamówiliśmy drut narazie tylko na fundament za około 1500 zł i koparkę. Umówienia na środę na 7.
Sroda 7 rano kopara dzwoni, ze złapała gumę i musi jechac naprawić... Spóźniła sie troszkę na miejscu okozalo sie, ze przywiozła nie te łyżkę i trzeba było jechac po mniejsza ale i to ogarnelismy... Ściągnęli humus, wykopali fundament, chłopcy skręcali zbrojenia. Godzina 17 przyjechał beton 20 kubików po 200 zł za kubik... Zalalismy... Cóż to była za radość biegaliśmy z groszami wyrzucając po rogach kilka groszy... Na szczęście...:))) i na bogactwo mam nadzieje hehe
kolejny dzień padało wiec prace wstrzymane ale nic cieszyliśmy bo podlalo chudziaka... W tym czasie ogarnelismy garaz, który umówiony na 10 przyjechał na 15 nie powiem to nas wkurzyło bo staliśmy i czekaliśmy na nich w samochodzie jak głupi a oni ciagle nas zwodzili czasowo... Przyjechali postawili garaz na wybetonowanych stopach, które zostały z betonu z fundamentów. Zajęło im to raptem 20 minut garaz stoi przytwierdzony do podłoża... Pierwsza chałupa za 1400 zł garaz 3/5 metrów.
Piatek panowie od rana uwijali sie z szalunkowaniem by w sobotę zalać... I dali radę... W sobotę beton przyjechał na 15. Poszło 17,5 kubika...
Poniewaz sie nie znamy mamy tylko nadzieje ze wszystko zrobili dobrze... Sprawdziliśmy tylko z mężem czy ściany w centymetrach zgadzają sie z projektem i sie zgadzaly... Resztę jak bedzie trzeba sie poprawi... Ale juz nasz kolega, który zna sie na robocie i dalej bedzie nam budował... Wcześniej nie miała terminów a zależało nam by cos zaczac... Teraz będziemy miec człowieka zaufanego i jakościowo najlepszego... Chłopak złota rączka... Jeden fachowiec od wszystkiego...
A co do bobow budowlanych lubili sobie wypić stad tez zachwianie czy zrobili dobrze... Ale to juz chyba taka mentalność Polska, ze trzeba pic na budowie... A za spóźnienia sie nie przeprasza... W dublinie jest to niedopomyslenia... Ale na to chyba jeszcze nasz kraj musi podrosnac... Mimo wszystko chce wracać do POlski do swego kardamonka.
w niedziele przed wylotem podlalismy fundament 2 razy... A z tego co wiemy reszta podlewania zajął sie deszcz bo pada od niedzielnej nocy do dziś heheh sąsiad nie musi sie fatygować a taka mieliśmy umowę... Ze po sąsiedzku nam podleje. Dziś umówiony kolega ma nam rozszalunkowac by oczyszczone deski przydały sie na resztę budowy...
I tak w tydzień podsumowując wykopalismy studnie, zalalismy fundament i postawiliśmy garaz na łopaty... Teraz czekamy zebranie reszty materiałów i kolegę... Który znajdzie dla nas termin... Także na dziś kończę wpisy... Reszta juz bedzie na bieżąco... Wrzucam pare fotek. Pozdrawiamy...
P.S. Maz mówi, ze sie rozpisałam, mówi ze jemu by sie nie chciało tego pisać... Stwierdził, ze blogi piszą chyba same kobiety heheh
Ponieważ postanowiliśmy założyć bloga budowlanego na pamiątkę i tez by miec wszystkie wydatki gdzieś zapisane... To dziś wpisuje zaległe wiadomości... By potem dodawać wiadomości na bieżąco... A trochę sie tego nazbierało. Jak juz wcześniej pisałam dzialke kupiliśmy nie widząc jej wcześniej ze względów pobytu zagranica, tak tez zaczęła sie nasza przygoda z budowaniem... I tak nadal sie toczy. Co to znaczy a to, ze dalej działamy na spontana szybko, nagle byle do przodu dużo sie dzieje i jak narazie jest ok... Chyba w czepku sie urodziliśmy albo ktoś tam trzyma za nas mocno kciuki. Maz mówi, żebym sie tym nie chwaliła bo wkoncu szczęście sie odwróci... Oby nie:))) Wymyśliłam sobie, ze wybuduje ten dom bo to moje marzenie... Dwa słowa do męża i jest akceptacja. Jak on na tak to mi nie trzeba dwa razy powtarzać juz działam. Internet to podstawa Google i rzeszowiak w ruch i tak znalazłam kierownika budowy za 2 tys zł moze sporo ale gość mieszka niedaleko od budowy wiec sie zdecydowaliśmy i tez dobry kontakt mailowy a na takowym nam zależało... Wiec kierownik zarezerwowany i opłacony, wiec od niego dostaliśmy namiary na geodetę, który wyznaczył nam domek 600 zł i sam, którejś pięknej soboty wyznaczył bez naszej obecności co i tu było wymagane... Rodzice przyjechali ze świętokrzyskiego by zbudować nam kibelek i skosic trawę. I tak Nasz przyjazd czyli 29 czerwca wszystko było gotowe by ruszyć z budowa...
Komentarze